wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 30

=Oczami Lizzy=
...wprowadziłam Lexi do salonu. Harry wyznał jej wszystko i dał te klucze. Ahhh zakochańcy... Miłość wisi w powietrzu. stanęłam za barem. Malik grał na podium DJ, a Liam przysiadł się do baru.
-Hej CO pani zaproponuje mi na ten wieczór? - spytał z uśmiechem.
-Ogniste Tango. Drink wódka, papryczka chili, i czerwony likier o smaku truskawkowym - uśmiechnęłam się i zaczęłam go przygotowywać. Zayn patrzył na nas z ukosa ewidentnie zazdrosny. Zignorowałam go. Po chwili przysiadła się do nas Meggie koleżanka z pierwszej ławki. Gadaliśmy długo o egzaminach, o imprezie i drinkach. Malik zszedł i zawołał Liama, by kontynuował grę na konsoli. Dziewczyna poszła sobie potańczyć ze swoim chłopakiem. Nikt nie przychodził po drinki. Malik usiadł za mną. Nie odzywał się, la czułam jego wzrok na sobie.
Po chwili przyszła spora grupka znajomych chcących się pożegnać, ale dopiero teraz wszyscy zauważyli, że nie ma Lex i Harrego. Chłopacy poszli ich poszukać. Po chwili ich znaleźli. domyśliłam się w jakiej sytuacji ich zastali. To wywołało mimowolny uśmieszek na mojej twarzy. Liam zauważył to:
-Co Ci się stało Śmieszko?
-Nic, Liam, chyba każdy domyśla się co robiły nasze papużki nierozłączki...
-NO, taaak, niby.. - oblał się rumieńcem. Wyglądał słodko. 
Po wszystkim Liam odwiózł mnie do domu. Tuż przed snem przyszedł sms od Liama: " Dobranoc :D". To było słodkie. czas na powrót starej miłej Lizzy. Przez ostatnie wydarzenia, presję i ogólną niechęć do mnie była wredna i chamska. A taka nie jestem. Przez cały dzień sprzątałam dom i uczyłam się włoskiego. Chciałam sobie przypomnieć co nie co. Kiedyś potrafiłam sporo, potem skończyłam podstawówkę i go zaniedbałam, teraz prawie nic nie pamiętam...aż wstyd się przyznać. Liam napisał do mnie w międzyczasie, że byli w nowym gniazdku Lerry (zbitka Lexi i Harry) i jest super. Umówił nas do nich na jutro. Fajny gest z jego strony... Wieczorem zjadłam świeże croissanty i poszłam spać. Wstałam późno, potrenowałam, no i trzeba się było zbierać do  Harrego i Lexi. Ubrałam się ładnie w czarna krótką sukienkę, złote dodatki no i czerwone szpilki. Wzięłam tylko nieduża czarno-złotą kopertówkę. Pod kamienicą już stał Liam. Pojechaliśmy od razu do nich. Weszliśmy do cudownego apartamentowca. Pełen przepychu. Holl był z piaskowca, a oświetlały go złote żyrandole. Mieszkanie 213. Gdzie ono jest, w tym labiryncie? zdecydowanie za duży budynek dla mnie, no i za drogi.. Po chwili poczułam ciepły dotyk skóry Liama, i jak
jego silna dłoń chwyta moja delikatną. Po pięciu minutach otworzyli nam. Weszłam z Payne'm do naprawdę nowocześnie urządzonego apartamentu. Rodzicom Harrego nieźle musi się wieść. Choć nie przepadam za takim wystrojem to uważam, że był obłędny. Od razu skomplementowałam. Po chwili usiedliśmy w salonie z lampkami wina, które swoją droga było niezwykle dobre, i zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw chłopacy obgadali ostatni mecz, w tym czasie zaczęłam rozmawiać trochę z Lexi.
-Fajna spódniczka - skomplementowałam jej genialną spódniczkę.
-O, dzięki! Ale to tylko sieciówka, w Bershce kupiłam.
-Naprawdę, fajny ma krój, a jest może niebieska, to bym sobie kupiła..
-Chyba jest - uśmiechnęła się Lexi. Ciesze się, że nie ma między nami już jakichś kwasów. Łyknęłyśmy obie tego cudownego wina. Naprawdę dobre... Nagle Harry zaczął mówić o ataku talibów w zeszłym tygodniu na konwój żołnierzy.
_To naprawdę ciężki zawód musi być..- westchnął Liam.
-I jest, a przede wszystkim, nigdy nie wiesz czy śmierć, nie spotka cię zaraz..-powiedziałam łamiącym się głosem. tata.. jego obraz w mojej głowie...
-Skąd tyle wiesz? - ciszę przerwała Lexi.
-Bo mój tata..on był...zginął w ostatnich walkach w Jugosławii...-głos łamał mi się, ale nie płakałam...Nie chciałam...
Reszta dalej gadała o wojnach i traumach, ja co jakichś czas odpowiadałam, starałam się wyciszyć. Lexi na chwilę znikła i przyniosła mi szklankę wody i środki uspokajające, podała je dyskretnie by chłopacy nie widzieli.
-Masz czasem sama biorę na myśl o Holly..-powiedziała łamiącym się szeptem. Obie przeżywałyśmy jeszcze wewnętrznie śmierć najbliższych nam osób.
Po chwili zorientowałam się, że uzgadniamy wyjście do klubu. Może drinki, miła atmosfera i głośna muzyka wyrzucą ten ból z mojej głowy? Poszliśmy do miłej spelunki "Green Bar", która była za zakrętem. Była naprawdę nowocześnie urządzona, choć nieduża. Na biało - zielono. Pełno świateł, parkiet do tańca no i olbrzymi bar. Wybraliśmy jeden ze stolików na podium, znajdującym się w kącie sali. Drinki płynęły i płynęły. Harry w pewnym momencie poszedł z Liam'em do łazienki. zostałam sama z Lexi. chwilkę
pogadałyśmy i poszłam do baru wziąć nową kolejkę. Zamurowało mnie, do barmana podbijała dziewczyna którą znałam. Mój stary wróg - Amanda Smith. Niska, trochę krępa brunetka. Od 3 lat mieszka w Londynie. Zawsze się nienawidziłyśmy w Leicester. zauważyła mnie od razu.
-No proszę, przywiało do stolicy prowincjonalną dziwkę Lizzy..-śmiała się. ewidentnie pijana. sama nie byłam trzeźwa, ale ona była znacznie bardziej upita...
-No hej Amanda- nie miałam zamiaru się z nią kłócić. wziąć drinki i odejść od niej jak najdalej.
-Ja pamiętam dalej o tym, że się nienawidzimy mała suko - zawyła i rzuciła się na mnie z łapami. Chwyciła mnie za włosy, ja ja za gardło, zaczęłyśmy się szarpać. Podniosło się zamieszanie, zaczęłyśmy krzyczeć. po chwili zjawiła się Lexi. Szybko wymieniły między sobą kilka zdań. Byłam zbyt rozproszona po niespodziewanym ataku by zrozumieć. po chwili Amanda leżała na podłodze, krwawiła, Lexi też nie była cała. Przybiegł Harry, odciągnął Lex, ona zemdlała i ja też...
 Obudził mnie po chwili ratownik. Nic mi się nie stało. Amanda już jechała na OIOM, Lex też pakowali do karetki. Wsiadał do niej zdenerwowany Harry. Obok mnie klęczał Liam...
-Ciesze się, że nic Ci się nie stało Hol-l-lizz.. - znowu się pomylił, objął mnie. Był gorący i spocony. Widać bardzo się denerwował.
-To moja wina...-powiedziałam.
-Jaka twoja głupatsku?! Tej wariatki... Bałem się, że coś Ci się stało...- szeptał
-N-n-nic.. Lex, mało jej nie skatowała - zaczęłam płakać - stanęła w mojej obronie - płakałam w jego ramię. Payne mnie uspokoił. Pojechał ze mną do mojego domu. Gdy weszliśmy na górę zaczął wychodzić.
-Liam zostań... Boję się... - powiedziałam poddenerwowana.
-Dobrze Lizz - uśmiechnął się.
Poszłam posłać chłopakowi w pokoju gościnnym. Był to ładny obszerny pokój urządzony w odcieniach błękitu, stylizowany na francuski. Całość dopełniały białe i złote dodatki, świeczniki, kandelabry i różne bibeloty. Był śliczny. Wróciłam do Liama. Zobaczyłam, że siedzi na krześle taty i zrobił nam kawy. Moja stała przy krześle mamy. Trochę mnie to wzruszyło. Brakuje w tym domu małego przytulaczka na moje krzesło... i mojej siostrzyczki. Nie wiem co się z nią stało... Nawet czy w ogóle się urodziła. Mama tuż po tym, gdy ojciec wyjechał i zginął dowiedziała się, że ma narodzić im się jeszcze drugie dziecko... Załamana rzuciła się w wir pracy, ukrywając ciążę pojechała do Somalii, tam została uprowadzona podczas ataku pustynnych bandytów z innymi kobietami, po powrocie nie mówiła nic o ciąży... udawała, że nic się nie stało... Zamknęła się w sobie... Ukłuło mnie to w serce bardzo mocno, czułam się wtedy odrzucona, potem znowu kolejna misja... z której nigdy nie wróciła... z nostalgii i melancholii wyrwał mnie brzęczący telefon. dopiero teraz spojrzałam, że od bójki w klubie minęły 4 godziny - jest 2 nad ranem! Dzwonił do mnie Harry... Z czarnym scenariuszem w głowie odebrałam telefon.
-Halo?- spytałam drżącym głosem.
-Będziesz ciotką...-odsapnął z lekkim wkurzeniem Styles.
-Co? - wiadomość do mnie nie dotarła. Jaką ciotką, w ciążę zaszedł czy co?!
-Lizz jesteś jeszcze oszołomiona... Lex jest w ciąży.. Nie wiedzieliśmy... Dziecku nic nie jest. na szczęście...
- mówił bardzo oschle.
Liam wyrwał mi telefon. Pokiwał głową pogadał przyciszonym głosem z Harrym i zakończył. Ja wybuchnęłam histerycznym płaczem.
-O boże przeze mnie Lex mogła poronić!
-Uspokój się....-powiedział cicho Liam gładząc mnie po plecach. Miał kojący dotyk. Po chwili usnęłam w jego ramionach. Spałam bardzo mocno. Śniło mi się, że Lex poroniła, że wszyscy mnie znienawidzili, że płonę.... Obudziłam się rano wyczerpana koszmarami. Liam jeszcze spał. Pobiegłam do kuchni. Szybko zaczęłam gotować. Upiekłam jabłecznik i ciasto czekoladowe, ugotowałam rosół i zrobiłam dobrą sałatkę jarzynową. Poszłam obudzić Liam'a. Spał jak mały niedźwiadek wtulony w poduszkę. Kątem oka zauważyłam, że oglądał moje zdjęcia. Album leżał  na złej półce...
-Niedźwiedziu budzimy się!- łaskotałam jak mały kociak Liam'a.
-Już, już Kociaczku - złapał nie i cmoknął w czółko.
Podobało mi się to, ale nie mogę być "łatwa".
-Zbieraj się, trzeba do szpitala jechać, mam dla Lexi całe wyżywienie. w końcu domowe jedzonko jest lepsze od szpitalnego - śmiałam się.
-A co ty już na nogach i gotujesz? Ahh daj Boże taką żonę, co uwielbia stać przy tych garach, dla mnie to czarna magia - ziewał z bananem na twarzy.
Szybko się zebraliśmy, ja ubrałam się zwiewnie, bo były straszliwe upały. Boże, 30 stopni Celsjusza w tłocznym mieście to grzech straszliwy. w przeciwieństwie do większości osób tutaj nie używałam Farenheitów czy Kelvinów.
Do szpitala dojechaliśmy szybko. Zobaczyłam na oddziale ginekologiczno-położniczym bladą Lex.
Wyglądała fatalnie. Chłopacy gadali za drzwiami.
-Lex tutaj masz jedzenie- mówiła wkładając jej wszystko do szafki - tu w termosie jest rosołek skarbie, a teraz mów co Ci potrzeba? Jak kobieta kobiecie... - uśmiechałam się do niej.
-Wiesz, dzięki to miłe, nikt się tak dla mnie nie gimnastykował przy garach, ale wiesz. Zobacz na mnie wyglądam fatalnie. Harry nie przywiózł mi ani jednego kremu.
-Wiem. Lekki podkład, delikatny błyszczyk, jasny cień do powiek i tusz do rzęs, czarny. Pomyślałam o tym - powiedziałam i wyciągnęłam małą kosmetyczkę. W środku było jeszcze kilka kremów.
Po chwili wszedł bez pukania pielęgniarz. Wydziarany kafar. Szarpnął za kroplówkę Lex i ja szybko zmienił. Jaki gbur! Nawet dzień dobry nie było! Nie spodobał mi się typ. Taki w stylu Amandy... muszę ją dopaść. Ona nie odpuszcza nigdy... Wszedł Harry z Liam'em.
-Widzieliście tego kafara? - sapał Harry - To oburzające, że taki palant i osiłek może szarpać biedne ciężarne. A przede wszystkim moja Lex.
Widziałam jak Lex na wzmiankę o swojej ciąży zbladła. Oj chyba coś jest na rzeczy. Nie spytam się jej, bo nie jesteśmy BFF. Krótko posiedzieliśmy, w zasadzie w ciszy. Chłopacy gadali głównie za drzwiami po cichu. Potem Harry Pojechał do ich apartamentu wziąć ciuchy dla Lex, a mnie Liam odwiózł do domu. Gdy podjechaliśmy złapał mnie za rękę.
-Lizz przyjdziesz dziś do mnie na kolacje? - spytał z iskierkami w oczach.
-D-d-dobrze...-odparłam niepewnie.
-dobrze Holl... znaczy Lizz widzimy się o 20 u mnie - wysłał mi buziaczka w powietrzu i odjechał.
Weszłam do domu. Chyba umówiłam się na randkę... Nie to tylko kolacja. Nic takiego Liz. spinaj dupę i do dzieła. trzeba odnaleźć ta sukę Amandę. Szybko przeszukałam Facebook'a. Znalazłam go! nasz wspólny znajomy, wieczny luzak - Steve. Szybko napisałam do niego czy wie gdzie jest Amanda. Po godzinie Książę mi odpisał: "Hej liz. Dawno się nie widzieliśmy... Może mały seksik na podziękowanie za obecny adres tej suki?". palant, ale zawsze ma informacje. szybko spisałam adres szpitala. nie wiele myśląc pobiegłam tam. odnalazłam ją bez przeszkód. wiadomo urok osobisty... Leżała cała zagipsowana.
-Dobra Amanda czego chcesz by się odpierdolić od nas?
-No, no! Mówiłam, że wyrwę Ci choćby z gardła te 10 000, które musiałam Ci zapłacić odszkodowania, jak wniosłaś mi rozprawę do sądu. I lepiej żebyś mi ja dała. bo ta suka w kolorowych włosach i jej nienarodzony bachor mogą dostać złą kroplówkę... - jej oczy rozbłysły złowrogo - mam w jej szpitalu na oddziale swojego człowieka...
-Dostaniesz ta kasę. Potem masz zniknąć.
 Wybiegłam ze szpitala prosto do banku. Niewiele myślałam. Działałam impulsywnie. chłopacy nie mogą
dowiedzieć się, że coś grozi lex z mojej winy... Znienawidzili by mnie za to... A nie mogę jej zignorować, wiem, że jeśli się z nią nie ułożę, ona przypuści na nas zmasowany atak... Szybko pobrałam z konta 10 000. Jutro je dostanie szmata... Dopiero teraz zobaczyłam na bankowym zegarku, która godzina... O CHOLERA! 18:39... Mało czasu... Wracałam do domu jak szalona i poparzona kotka z pełnym pęcherzem. Nie całe 20 minut. Ufff. szybki prysznic i założyłam małą czarną sukienkę, czerwone szpilki i małą czerwona kopertówkę. szybko rozczesać włosy i warkocz zrobić. No tylko makijaż już został - lekki dziewczęcy ze zmysłowymi kreskami z eyerlinera. Uśmiechnęłam się do siebie. 19:56... Usłyszałam warkot silnika. to on - to Liam... był ubrany w smoking.  Elegancki.
-To co panno Kolbricht?  Randkowa kolacja u mnie czeka - uśmiechał się do mnie.
-Z przyjemnością panie Payne
...
Pojechaliśmy. Cała willa była wygaszona. Oho... chata wolna... byleby sobie nie pozwolił na za dużo. .. zasłonił mi oczy i prowadził za dom. Szliśmy powoli. W powietrzu pachniał kwitnący jaśmin... noc dzisiaj była pełna gwiazd. Weszliśmy na taras i odsłonił mi oczy. Na ziemi była masa poduszek, nieduży stolik, pełno świeczek, płatków róż stał też chłodzący się szampan, na stoliku błyskała srebrna zastawa i obok 3 przykryte srebrne półmiski. Delektowaliśmy się idealnymi daniami w ciszy. Ale były TE gesty i TE spojrzenia, a przede wszystkim TA atmosfera. .. najpierw były szparagi grillowane. Delikatny afrodyzjak. Potem ostrygi z masłem ziołowym. Bardzo mocny afrodyzjak. .. a na finiszu owoce w czekoladzie. .. Same afrodyzjaki... patrzyliśmy długo w gwiazdy... czuliśmy TO w powietrzu. .. Liam wziął mnie na ręce do swojej sypialni w połowie drogi pomyślałam: Dziewczyno jesteś pijana, on Cię wyrucha teraz ostro i zapomni wkrótce o Tobie.
Lecz on ułożył mnie na łóżku położył się obok i zaczął usypiać. Wtuliłam się w niego i też odpłynęłam do krainy snów... obudziłam się rano. Liam nadal spał. Szybko się ubrałam, zostawiłam karteczkę "sorry Liam" z całuskiem.  Wróciłam do domu. Chwyciłam w biegu torbę z pieniędzmi i popędziłam do szpitala.  Tu chodzi o ICH życia....


Hej, to ja Lizz! Oto mój nowy rozdział, troszkę bohaterka się uspokoiła, starałam się, mam nadzieję, że się podoba :). dziękuję wszystkim naszym fanom, którzy mnie wspierają naprawde pozytywnymi komentarzami, jesteście wielkie/cy :*
MOŻECIE ZADAWAĆ PYTANIA BOHATEROM W KOMENTARZACH. 
 To mój dla przypomnienia. ----> https://twitter.com/LizzyKolbricht
Lex ----> https://twitter.com/verosiema
MAM ASKA! ---->http://ask.fm/LizzyKolbricht
To chyba na tyle, miłego czytania i jeśli skończycie zostawcie po sobie komentarz :)
CZYTASZ=KOMENTUJ! 

19 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział, już nie mogę doczekać się kolejnego <3 + bardzo fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Denerwuje mnie ta Amanda! Mam nadzieje ze odczepi sie od nich jak dostanie kase... Czekam na kolejny rozdzial:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku bosko piszecie ! *w*

    OdpowiedzUsuń
  4. uhuhuhu *.* szybko kolejny dawać ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam tu zaglądać może dlatego że kocham 1D <3
    mons-monss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. super, super ! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. czemu ona nie jest z Zaynem ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze to nie wiem o którą bohaterkę Ci chodzi... jeśli o Lex to oczywiste, bo ma Harrego, natomiast Lizz czuje się skrzywdzona. Jednak jesteśmy solidne i na pewno wątek z Zaynem się wyjaśni. Dziękuję za pytanie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. AWWW Liam jest taki słodki... Kibicuje im z całych sił... Żeby im się powiodło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nastepna?

    OdpowiedzUsuń
  11. uhuhuhu :D Kolejny raz sie nie zawiodlem ^^. Uwielbiam wszystkie cechy charakteru mojej ulubionej bohaterki - te negatywne jak i pozytywne. Oby tak dalej, kreuj dalej swoja postac, wspaniale piszesz, duzo dawka romantyzmu, troche humoru, ale tez niezwykle pouczajace, i dajace do myslenia historie, takie zyciowe ^^.Opisy - miejsc, sytuacji, nazwy i miejsca, lokacje - wszystko niezwykle przemyslane i sprawdzone.Gratulacje! Bardzo lubie opisy snow^^, wiec pleaseeee:P. Czekam na nastepny rozdzial, zarowno Lexi, ale przede wszystkim Lizzy :* Uwielbiam Ją <3 //Your Luke <3//

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mg znaleźć słów, żeby to skomentować <3 Lizz jest niesamowita! I ten romantyczny Li... Uwielbiam <3
    Lexi
    @Ola143Cody

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebisty!!!!! *.* boze jak cos sie stanie lexi to sie chyba zabije ..... czekam na nastepny ;]

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham te opowiadanie! <3333

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko :o Lex w ciąży? Nie spodziewałam się tego nigdy... ;)) Świetny rozdział jak każde inne !!! Czekam na następny mam nadzieje że Lex pójdzie to sprawnie ;>
    ________________
    http://dreamsdocometrueyoujusthavetowant.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział ogólnie fajny, tylko nie powinnaś skupiać swojej uwagi na tylu wydarzeniach. Opowiadanie to nie opis dnia. Mogłabyś częściej opisywac co czuję Lizzy. Strasznie dużo się dzieje przez co robi się mętlik. Spróbuj jakoś dokładniej opisywać wydarzenia które są ważniejsze.
    Nie bierz tych słów do siebie po prostu pisze co sądze :) Masz dobre pomysły, ciekawa fabuła - wykorzystaj to! :)
    -------------------------------------------
    http://truefriendshipandmaybelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń